[HENRYK GIEDROYĆ]
Strony 6, 7


W niedzielę, czyli 10 września wyjechali pani Prądzyńska i Kleszczyński do Równego, gdzie miał być Jurek, który miał tam przyjechać z Kijany, gdzie był uprzednio. W Kowlu bawiliśmy się niezgorzej, o niczym specjalnie nie myśląc. Człowiek był przekonany, że najdalej za tydzień wróci do Warszawy, więc się specjalnie nie przejmował.

    Dnia 11 września
Wieczorem znowu się rozdzieliliśmy: wyjechaliśmy do Równego, przy czym pani Wyrzykowska została oddana pod moją opiekę. Jechaliśmy całą noc.

    Dnia 12 września
Rano przyjazd do Równego. Przyjechaliśmy bardzo wcześnie. Od razu udaliśmy się do hotelu „Central”, gdzie mieszkał Jurek. Panie dorożkami, a my we trójkę – z dwoma porucznikami – piechotą. Jurka wyciągnąłem z betów, przywitał się ze mną, tak mi się zdawało, bez zbytniego entuzjazmu. Po przywitaniu się z Jurkiem zobaczyłem Tatianę, która zdaje się również nie była bardzo zadowolona z mego przyjazdu.
W Kowlu przeżyłem kilka bombardowań, w Równym jedno tylko – ale to wystarczy. Życie w Równym ułożyło się dość monotonnie. Chodziłem i kupowałem z Tatianą potrzebną mi bieliznę, kontynuowałem uparcie dalej swój flirt z panią Wyrzykowską oraz
Następna