[HENRYK GIEDROYĆ]
Strony 106, 107



    Dnia 14 II
Pierwszy raz byłem dziś w szkole; bardzo obco się tam czuję. Szkoła koedukacyjna – to ciekawsze. Jedna jest, co mi się nawet dosyć podoba, niejaka Billig. Pożyczyła mi zeszyt od fizyki. Profesorowie – to jeszcze gorsza menażeria, niż uczniowie. Po jakie licho mi ta matura, i tak w Anglji będzie nieważna. Po południu lekcja z korepetytorem. Kolacja w Rom.-Italiano.

    Dnia 15 II
Szkoła.

    Dnia 16 II
Szkoła.
Wieczorem Angelescu i kolacja w Janku z wujkiem.

    Dnia 17 II
Szkoła.
Wieczorem lapsa, kolacja w Dorancucy oraz bezskuteczyna wędrówka po nocnych lokalach, było to pożegnanie wujka, bowiem jutro wyjeżdża.

    Dnia 18 II
Rano byłem w kościele, potem jak zwykle w Angelescu, po obiedzie uczyłem się i graliśmy w belotkę. Kolację zjedliśmy w Trianon wraz z Ferdziem i namówiliśmy Jurka na Fu-Czang.
Następna