Zdjęcie
Jerzy Giedroyc. Maisons-Laffitte (pokój Henryka Giedroycia), 1965. / Sygn. FIL00067
© INSTYTUT LITERACKI

JERZY GIEDROYC

Moja Francja


JERZY GIEDROYC


Drugie zetknięcie z Francją miało miejsce po wojnie. Kursowałem wtedy na trasie Rzym-Paryż-Londyn w podwójnym charakterze: organizatora placówki Drugiego Korpusu w Paryżu oraz placówki Ministerstwa Informacji, gdzie byłem kierownikiem departamentu kontynentalnego. Obiema placówkami kierował Józef Czapski. Na stałe przeniosłem się do Francji na jesieni 1947, a wraz ze mną założony w Rzymie Instytut Literacki do Maisons-Laffitte. Francja przywitała nas falą strajków, atakami francuskiej partii komunistycznej atakującej nas, jako faszystów Andersa.

W „L’Humanité” zamieszczono fotografie domu zaznaczając krzyżykiem nasze mieszkanie. NKWD bezkarnie grasowało po ulicach Paryża porywając ludzi. Ich wpływy były tak wielkie, że przy demobilizacji poradzono mi, bym podał jako miejsce urodzenia Warszawę a nie Mińsk Litewski, by nie dawać im pretekstu. Byłem bowiem dość znany ze swej antykomunistycznej działalności przed wojną.

Ten okres ostracyzmu trwał dość długo. Pomału jednak zaczęliśmy być akceptowani przez mieszkańców, wrośliśmy w krajobraz miasteczka i byliśmy dość znani. Dowodem była np. wizyta Chruszczowa we Francji, kiedy to na okres wizyty deportowano emigrantów na Korsykę, my musieliśmy się tylko dwa razy dziennie meldować na komisariacie policji, przy zażenowaniu policjantów. Tak samo przez cały czas naszego pobytu spotykaliśmy się z życzliwością zmieniających się przecież władz. To było zasługą Józefa Czapskiego, jego przyjaźni z Malraux, Halevy, Fabre-Luce, Mauriac etc., a przede wszystkim wyjątkowej życzliwości gen. De Gaulle’a, którego Czapski często widywał w okresie jego „długiego marszu” przez pustynię. Najlepszym dowodem jest to, że De Gaulle po dojściu do władzy zapowiedział, że zawsze przyjmie gen. Andersa, ambasadora Morawskiego i Czapskiego. Dzięki temu mogłem zostać dyrektorem wydawnictwa, co było wówczas niemożliwe dla cudzoziemca, tak samo jak kupno domu. Bardzo nam również pomagał Anatol Muhlstein, który miał dużą sytuację we Francji. Tę życzliwość odczuliśmy przy dwukrotnych interwencjach u gen. De Gaulle’a, Cyrankiewicza, Gomułki i ambasady sowieckiej. Te interwencje Generał z całą jemu właściwą wyniosłością odrzucał, a my byliśmy o tym nieoficjalnie informowani. Dużą życzliwość i pomoc okazywano nam również na Quai d’Orsay i w ambasadzie francuskiej w Warszawie, umożliwiając nam np. korzystanie z walizy dyplomatycznej przy przesyłaniu „Kultury”. Również bardzo życzliwie zachowywały się władze przy wybraniu wolności przez Czesława Miłosza udzielając mu z miejsca azylu i zapewniając jego ochronę, gdy mieszkał u nas w Maisons-Laffitte.
To wszystko po przeszło 40-letnim pobycie we Francji wspominam z dużą wdzięcznością.

Pomiń sekcję linków społecznościowych Facebook Instagram Vimeo Powrót do sekcji linków społecznościowych
Powrót na początek strony